Pierwsza wycieczka   kółka geologiczno – geoturystycznego  odbyła się 14 października 2017 roku  w Beskid Niski.

Dzień  nieco mglisty, ale ciepły jak na tę porę roku. Jedziemy do Rymanowa Zdroju skąd podejdziemy  na teren nieistniejącej, łemkowskiej wsi Wołtuszowa.  Zaraz na początku miła niespodzianka. Czerwonym szlakiem, po którym wędrujemy, biegnie trasa odbywającego się właśnie Ultra Trailu „Łemkowyna”.  Mijają nas setki biegaczy.  Część z nich wystartowała rano z Chyrowej lub  z  Iwonicza. Ci, którzy start zaplanowali w Krynicy, już od północy są na trasie.  Mają już w nogach ponad 100 kilometrów , a do mety w Komańczy jeszcze prawie 50. Pogoda coraz lepsza, nawet słońce się pokazuje, a wokoło piękna kolorowa jesień jaka jest możliwa tylko w Beskidzie Niskim.

Wołtuszowa to dzisiaj tylko niezwykle urodziwe miejsce na mapie. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze siedemdziesiąt kilka lat temu cała dolina tętniła życiem.  Założona została  w XV wieku. Nigdy nie była dużą wsią,  ale mieszkańcy byli chyba zamożni skoro stać ich było na wybudowanie w połowie XVI wieku cerkwi oraz utrzymanie księdza.  Gdy pierwsza świątynia  dożywała swoich dni, o czym mówią zapiski z wizytacji w 1761 roku, cerkiew „wielce uboga, podła”,  „Do ostatniej ruiny skłoniona”.  Wybudowano nową w 1899 roku pod wezwaniem Opieki Matki Bożej.   Wieś mocno ucierpiała podczas ostatniej wojny i zapewne dlatego, a może także pod wpływem agitacji często na granicy szantażu. Wszyscy mieszkańcy w 1945 roku wyjechali na sowiecką Ukrainę. Podobno każdy z wysiedlonych zabrał sobie na pamiątkę jakąś część z wyposażenia cerkwi.  Opuszczone domy zostały spalone przez upowskie sotnie Didyka  i Chryna, aby uniemożliwić osiedlenie się polskich rodzin. Cerkiew rozebrana została w 1953 roku. Część z jej drewnianych elementów zostało ponoć wykorzystane podczas remontu obiektów uzdrowiskowych w Rymanowie.

Dzisiejsza Wołtuszowa to miejsce po cerkwi z kilkoma kamieniami z nasady ołtarza,  cmentarz łemkowski  z fragmentem, porośniętej mchem  chrzcielnicy,  oraz stare, zdziczałe już drzewa , które ciągle rodzą owoce, jakby czekając na dawnych mieszkańców, którzy je tu zasadzili.

Opuszczamy powoli  dolinę Wołtuszowej.  Jeszcze  pamiątkowe zdjęcia przy orkiestrze łemkowskiej oraz ze zbójnikami i  wracamy do rymanowskiego zdroju. Tutaj pizza , spacer po uzdrowisku i wieczorem powrót do domu.

Żegnamy Rymanów z żalem. To była piękna  wycieczka.  Dzień spędzony w niepowtarzalnej scenerii  jesiennego Beskidu Niskiego.  Już czekamy na następną.

Opiekunowie:

Wioletta Rajs – Rabska
Dorota Rohan