Na zakończenie majówki, w sobotę 5 maja 2018 r. wyznaczyliśmy sobie ambitny cel. Wycieczka na górę Kamień nad Jaśliskami zwany niegdyś Bieszczadem o wysokości  859 metrów.  Nie o wysokość nam oczywiście chodziło, ale o znajdujące się na jego stokach stare kamieniołomy. Przy pięknej pogodzie, pod opieką nauczycieli i przewodnika Pana Romana Szubrychta ratownika GOPR,  krok po kroku zdobywamy wysokość, najpierw łąkami potem pięknym bukowym lasem niespodziewanie szybko dochodzimy do miejsca nazywanego „Nad Sinym Wyrem”.  Już sama nazwa brzmi tajemniczo,  tajemniczo jak i ten otaczający nas las z porozrzucanymi dookoła ogromnymi głazami. No ale przecież jesteśmy w Krainie Łemków. Cały Beskid Niski  jest taki tajemniczy i słuchając opowiadań przewodnika tak do końca nie wiemy gdzie kończy się prawda,  a zaczyna legenda. Wszystko jest tak zagmatwane jak i losy mieszkających tu niegdyś ludzi.  Kamieniołom  „Nad Sinym Wyrem „  to miejsce nad wyraz dzikie.  Ściana dawnego wyrobiska  opada pionowo ponad 20 metrów. Na dole  rumowisko.  Ogromne kamienne głazy pomiędzy nimi rosnące buki,  a wszystko pokryte,  wyjątkowo bujnym  podszytem.   Z pozyskanych tu płyt piaskowca mieszkańcy pobliskich Jaślisk wyrabiali kamienie młyńskie oraz kamienie do żaren.  Kilka takich wstępnie obrobionych kamieni można zobaczyć w górnej części kamieniołomu.  Nieco inaczej wygląda kolejny, starszy kamieniołom nazywany „ Okrągła Wysypa” .  Tutaj tylko w nielicznych miejscach widać głazy piaskowca,  ale potężne doły dają wyobrażenie ile skalnego materiału stąd wywieziono.  Jeszcze kilkanaście  minut  łagodnego  podejścia i wita nas piramida ułożona z kamieni na szczycie góry.  Tuż obok pozostałości trzeciego, najstarszego kamieniołomu  znanego pod nazwą „Stare Jamy”.  Z tego miejsca zwożono kamień do budowy murów miejskich w Jaśliskach. Kilka minut odpoczynku i  zaczynamy powrót.  Teraz bez szlaku, ale przewodnik prowadzi  jakby znał tu każde drzewo. Przechodzimy obok bagniska „Berezednia”  i  tutaj następna legenda  połączona z autentycznym wydarzeniem.  Dawno temu, leśniczemu z Jaślisk, panu Gabrze,  utopiły się  dwa konie. Po tym zdarzeniu mieszkańcy chcieli zmierzyć głębokość bagna. Połączyli w tym celu trzy długie żerdzie,  ale dna nie udało się dosięgnąć.  Stwierdzili więc, że bagno nie ma dna, stąd nazwa „Berezednia”.  Jeszcze trochę „chaszczowania”  i  dochodzimy do leśnej drogi biegnącej doliną potoku Bielcza, którą dochodzimy do Lipowca. Tutaj ognisko, pieczenie kiełbasy i pora powrotu, ale jeszcze tu wrócimy.


Opiekunowie Szkolnego Koła Geologicznego i Geoturystycznego:
Dorota Rohan
Wioletta Rajs -Rabska